Przejdź do głównej zawartości

UMIERAMY

Jeśli ktoś z Was, naszych czytelników, zastanawiał się kiedyś, czym zajmujemy się w redakcji AP, to informujemy, że zajmujemy się nadchodzącą szybkimi krokami śmiercią. To jest nasz kontekst, istotny punkt odniesienia. Tak się złożyło, że cała nasza trójka lubi myśleć o kolejnym, mniej lub bardziej zabawnym poście, przez ten pryzmat. To nas połączyło, sprawiło, że tak dobrze nam się wspólnie pracuje. Trudno powiedzieć co się za tym kryje. Nasi terapeuci sugerują, że może lęk. My sądzimy, że rozsądek. Nie wpędza nas owa myśl w poczucie zniechęcenia, beznadziei, rozpaczy… Raczej inspiruje do spożytkowania tych paru pozostałych chwil na coś, co sprawi nam przyjemność. Jeśli wiesz, że, ze statystycznego punktu widzenia, zostało ci 20 czy 30 lat życia i masz minimalną zdolność do refleksji, to trudno uznać ten fakt za poboczny szczegół. Zaczynasz więc ważyć co warto, a czego nie warto. I myśleć o każdym z pozostałych 7300 dni jako o placu gier i zabaw. A jeśli znajdziesz jeszcze w sobie chęć i energię, żeby zrobić coś dla kogoś, to można powiedzieć, że pojawia się zarys sensu. Nie Sensu, bo takowy nie istnieje. Istnieje bezład, chaos i odbijanie się cząstek. Ale sensu dla ciebie samego. Kieszonkowego sensu, który sprawi, że zamykając oczy na zawsze, będziesz miło wspominał ten rozbłysk świadomości, który ci się przytrafił.

Tu wkraczają oczywiście cynicy i mechanicy, którzy usiłują zasiać ziarno wątpliwości.
Jeden z bardziej znanych, urodzony 400 lat temu Francuz, wymyślił taki zakład: „A twoje szczęście? Zważmy zysk i stratę, zakładając się, że Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa wypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Zakładaj się tedy, że ‘jest’, bez wahania”. Cóż… Odrzucamy z pogardą jego cyniczne przedkładanie zysku nad Prawdę i jego boga odrzucamy, skoro przyjmuje do swojego królestwa tych, którzy uprawiają takie sztuczki. Cóż się zresztą dziwić Pascalowi… Wśród jego licznych wynalazków znajdują się: ruletka, jeden z pierwszych kalkulatorów mechanicznych – sumator zwany pascaliną oraz probabilistyka (rachunek prawdopodobieństwa)... Przypadek?
Zwróćmy się więc ku innym mechanikom. Ci też cyniczni - nie robią tego dla zbawienia świata, ale dla kasy. Ale przynajmniej oferują za nią konkretny produkt. Są podobno o krok od wynalezienia AGI (ogólnej sztucznej inteligencji). Podobno nawet już to mają. A Elon Musk ogłosił na platformie X, że jego firma Neuralink wszczepiła człowiekowi 28 stycznia tak zwany interfejs mózg-komputer (BCI, Brain Computer Interface). Może za parę lat stanie się możliwe wgranie nas na google drive i dostarczanie bodźców imitujących życie. Jeśli zapłacimy abonament za tysiąc lat z góry, to będziemy się błąkać po sieci przez ten czas i korzystać z dostępnych tam atrakcji, nieświadomi, że jesteśmy tylko bitami informacji. Czyli tak jak teraz, ale będziemy zajmowali mniej miejsca. A nasze wirtualne SUVy i lodówki wyemitują mniej CO2. Dopóki ktoś nie odłączy prądu. Kto wie, może nawet będziemy mieli świadomość tego zagrożenia. I stanie się ono naszym kontekstem, punktem odniesienia…
Póki co, licząc na rychły niebyt, słuchamy “Animal Magic” Bonobo, sącząc kranówkę ze szklanki i planując jutrzejszy dzień, kolejny dzień na tym padole gier i zabaw, będącym jedynym rajem na jaki możemy liczyć.

HB
13-02-2024


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KIM JESTEŚMY?

KIM JESTEŚMY? Pytacie nas ki m jesteśmy. Właściwie to nikt nas nie pyta, ale przyuważyliśmy, że różnej maści blogerzy/vlogerzy używają tekstu "pytacie nas", żeby sprawić wrażenie, że ktoś się nimi interesuje. Więc korzystamy z dobrego patentu. Skoro zatem chcecie wiedzieć, to posłuchajcie. Redakcja AP to na ogół trzech gości: Marian Kozubko - nasz specjalista od antycznego jazzu. Nie ogarnia technologii i w ogóle niewiele już rozumie. Maluje, spaceruje z żoną i psami, a w wolnych chwilach praktykuje jako inżynier... nie powiemy z jakiej branży, bo to tajemnica. Drugi gość to Wsiewołod Blemenblaum - humanista, wykształciuch, obieżyświat. Zwykle jest w drodze i jak najdzie go wena, przesyła nam korespondencje z różnych zakątków świata. I wreszcie naczelny - Helmut Białostocki. Też inżynier, który pracuje zawodowo, jak ma ochotę (ale nieczęsto mu się to zdarza). Najpłodniejszy z tej trójki. Pisze o wszystkim i o niczym. Trudno coś więcej o nich powiedzieć. Stare ateistyczne lewa...

PRÓBY EMANCYPACJI MĘŻCZYZN. NIEUDANY EKSPERYMENT SPOŁECZNY?

  W pierwszej nanosekundzie po Wielkim Wybuchu, kiedy Podlasie istniało już od 1 nanosekundy, żeńska materia zaczęła organizować świat i dbać o pierwotną nukleosyntezę (czyli fuzję protonów i neutronów w złożone jądra atomowe, zwłaszcza deuteru i helu). W miarę rozwoju wszechświata, władzę przejmowały coraz bardziej złożone struktury materii, a w końcu organizmy żywe. Matriarchat był jednak zawsze niepodważalnym prawem, na którym opierała się Natura. Jednak na Podlasiu, gdzie zawsze rodziły się nowe, progresywne trendy naukowe, kulturowe i społeczne, powstała koncepcja, wedle której mężczyźni powinni uzyskać samodzielność i spróbować żyć na własnych prawach, ale też sami zadbać o swój byt. Na początku idea ta wydała się czymś absurdalnym. Nic nie wskazywało na to, że są to istoty zdolne do czegokolwiek poza wychodzeniem z kolegami na piwo. Najpierw pod pozorem polowań i wojen, potem wspólnego oglądania igrzysk, a wreszcie - w czasach realnego socjalizmu - bez żadnych pozorów. Po pr...

John McLaughlin "Binky's Beam /Binky`s Dream".

Dzisiejszego poranka zadzwonił do mnie sam nadredaktor Antycznego Podlasia i szantażem wymusił współpracę. Obsadził mnie w charakterze recenzenta muzycznego, twierdząc że po kilku piwach robię wrażenie wyjątkowego znawcy. Wiedział, że najlepiej łapie się mnie na pochlebstwa, więc się zgodziłem. Tak więc witam wszystkich Antycznych Fanów. Nie wiedziałem jakim kluczem posłużyć się by znaleźć coś na otwarcie, więc poszedłem śladem najlepszego debiutu w jazzie, wszak to też mój debiut. Oto przed Państwem „Extrapolation” wirtuoza gitary Johna McLaughlina, nagrana w 1969 roku. Na płycie pojawili się jeszcze Brian Odges – bass, Tony Oxley – perkusja oraz John Surman na saksofonach (ach ten baryton!!!). Pierwszy raz słuchałem tej płyty jeszcze w czasach antycznych, na strychu mieszkania Lucka Janowicza (syna Sokrata), paląc papierosy Mars i pijąc tanie wino (nie pamiętam marki). Zachwyciła mnie wtedy i trzyma ten zachwyt do dziś. Oszczędna w środkach i nie tak błyskotliwa jak Piątkowa Noc w S...