Przejdź do głównej zawartości

Opowiem dla Was o Podlasiu

W numerze #11 2023 popularnego lifestyle'owego magazynu Ultra Marchewa, opublikowano interesujący artykuł poświęcony historii i specyfice Podlasia, jak również jednej z odbywających się u nas imprez sportowych. Ponieważ autor publikuje swoje teksty także na profilu Antycznego Podlasia, pozwalamy sobie przytoczyć go w całości.

OPOWIEM DLA WAS O PODLASIU
Helmut Białostocki
Podlasie to trochę taki Hobbiton. Kraina położona na uboczu, z daleka od wszystkiego. Nie bardzo interesują nas sprawy Dużych Ludzi i mało kto interesuje się nami. Nie mamy tu wielkich miast, gór, jezior ani innych spektakularnych atrakcji. Za to, jeśli gdzieś w Polsce przetrwały ślady prawdziwej wschodniej gościnności, to właśnie tu. Ciągle jest normą, że zajeżdżając do jakiejś zapomnianej przez bogów i ludzi wioski w sprawach zawodowych, zostaniesz zaproszona/zaproszony na kawę, obiad, albo coś mocniejszego. I chociaż, tak jak wszędzie w kraju, rząd i media zdołały zaszczepić ludziom lęk przed Obcym, to stąd rekrutuje się większość wolontariuszek i wolontariuszy działających na granicy i ratujących życie uchodźcom pochodzącym m.in. z Bliskiego Wschodu. Czyli miejsca, gdzie gościnność jest świętym obowiązkiem i podróżnego zaprasza się do domu na posiłek i nocleg niezależnie od wyznania, poglądów czy koloru skóry.
Oprócz gościnności cechuje tutejszy ludek pewna specyficzna forma zaradności. Wielu spośród nas funkcjonuje poza systemem: podatkowym, akcyzowym, wyznaniowym i każdym innym. Umiemy sobie zrobić z niczego jedzenie, różnego rodzaju napoje i wyhodować zioła pomagające uśmierzyć ból istnienia. Uwielbiamy też wymieniać płyny ustrojowe, więc geny tych wszystkich kultur, które stworzyły Podlasie, krążą między nami i ujawniają się czasem w nieoczekiwany sposób.
Myślę, że tę miękką odrębność Podlasia ukształtowała historia. W średniowieczu mieliśmy tu grody jaćwieskie, osadnictwo ruskie i mazowieckie. W czasach Unii Lubelskiej granica między Koroną, a Wielkim Księstwem przebiegała przez środek Białegostoku. Wschodni i zachodni chrześcijanie żyli obok siebie. Potem pojawili się Żydzi i Tatarzy. W miastach liczną grupę stanowili Niemcy, a kiedy Białystok przestał być stolicą Prus Nowowschodnich i trafił pod zabór rosyjski, również Rosjanie. Był czas, że stolica województwa była miastem Żydów. Stanowili 75% mieszkańców: prowadzili wielkie zakłady, zasiadali w radzie miejskiej, modlili się w dziesiątkach białostockich synagog, stanowili ogromną większość proletariatu, biedoty i świata przestępczego. Sprawili, że Białystok stał się jedną ze światowych stolic anarchizmu (o czym powstała fascynująca książka przetłumaczona niedawno z hiszpańskiego na polski).
Mamy tu do dziś wioski białoruskie, ukraińskie, tatarskie i typowe polskie zaścianki szlacheckie. Mało kto nie miał w klasie, na studiach lub w pracy kolegów i koleżanek identyfikujących się z inną niż polska narodowością. Wciąż jest wśród nas mnóstwo osób, które języka polskiego uczyły się dopiero w szkole średniej bo w domu mówiło się "po swajomu" lub "po prostu" czyli gwarą właściwą czasem dla kilku – kilkunastu wiosek i różną od gwary używanej 30 kilometrów dalej. A w szkole podstawowej nauczycielki, również miejscowe, tolerowały to, bo był to też ich język ojczysty. Rysy tatarskie nie są wśród nas rzadkością. A imionami Mustafa, Ali czy Ajsza ciągle nazywa się dzieci przychodzące na świat w Białymstoku i wioskach zasiedlonych przez Tatarów przed setkami lat. Innym dowodem na ciągle żywą różnorodność naszego zakątka Europy jest takie na przykład typowo podlaskie nazwisko Mojsak. Występuje ono pod różnymi postaciami (czasem też jako imię). Można je znaleźć na cmentarzach wszystkich wyznań. Może brzmieć: Mojsak, Mojsiej, Mojsze, Moussa (albo Mûsâ) itp. i odnosi się oczywiście do Mojżesza.
Bieganie pełni u nas funkcję integracyjną. Mamy oczywiście, jak wszędzie, wyczynowców skupionych na treningu, diecie i walczących o kolejne życiówki. Mamy też nudne biegi uliczne i ultrmaratony nastawione na maksymalizację zysków organizatorów. Ale nie takie idee przyświecały twórcom Białostockiej Sekty Biegaczy – tajnej organizacji oddającej się kultowi piwa, pizzy i seksu. Nie po to też powstał Ultra Śledź czyli bankiet, do którego preludium stanowi przebieżka po Puszczy Knyszyńskiej. Stworzyliśmy je po to, by soki życiowe najlepszej części naszej wymierającej podlaskiej społeczności skupić w jednym miejscu. I mieszać je dopóty, dopóki nie powstanie Überpodlasiak. Istota o nadludzkich mocach nie znająca rasowych czy narodowych uprzedzeń. Kochająca wszystkich i wszystko. Zawsze skora do uprawiania sportu, seksu, marihuany czy przydomowego ogródka. Piękna, jak tylko piękni mogą być Ludzie Równin łączący cechy dziesiątek ludów, które się tu osiedlały i najeźdźców, którzy rozsiewali w naszych przodkiniach i przodkach swój materiał genetyczny. A wiedząc, że wszystko co wsobne, konserwatywne, zamknięte, musi się zdegenerować i obumrzeć, z radością witamy przybyszów z całego świata, którzy zechcą dodać swoją cegiełkę do kodu genetycznego naszego Nadpodlasiaka. Oczywiście chcąc przekazać płyny, trzeba najpierw udowodnić swoją wartość. Absolutnym minimum jest przebiegnięcie dystansu Śledzia (84 km) i przetańczenie reszty dnia (i nocy) w supraskim Domu Ludowym. Rzecz jasna na paliwie w 100% roślinnym: jedząc, pijąc i paląc to, co zbierzemy i wydestylujemy w przygranicznych lasach. Po takiej inicjacji można wreszcie przystąpić do naszego projektu. Nie dla przyjemności wszak, nie dla tej chwili wytrysku oksytocyny, a dla Nauki i przyszłości Podlasia! Czekamy więc na Was w lutym, ale też kiedykolwiek tylko zechcecie oderwać się od codzienności i przez chwilę poczuć slowlife'ową radość płynącą z bycia razem.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KIM JESTEŚMY?

KIM JESTEŚMY? Pytacie nas ki m jesteśmy. Właściwie to nikt nas nie pyta, ale przyuważyliśmy, że różnej maści blogerzy/vlogerzy używają tekstu "pytacie nas", żeby sprawić wrażenie, że ktoś się nimi interesuje. Więc korzystamy z dobrego patentu. Skoro zatem chcecie wiedzieć, to posłuchajcie. Redakcja AP to na ogół trzech gości: Marian Kozubko - nasz specjalista od antycznego jazzu. Nie ogarnia technologii i w ogóle niewiele już rozumie. Maluje, spaceruje z żoną i psami, a w wolnych chwilach praktykuje jako inżynier... nie powiemy z jakiej branży, bo to tajemnica. Drugi gość to Wsiewołod Blemenblaum - humanista, wykształciuch, obieżyświat. Zwykle jest w drodze i jak najdzie go wena, przesyła nam korespondencje z różnych zakątków świata. I wreszcie naczelny - Helmut Białostocki. Też inżynier, który pracuje zawodowo, jak ma ochotę (ale nieczęsto mu się to zdarza). Najpłodniejszy z tej trójki. Pisze o wszystkim i o niczym. Trudno coś więcej o nich powiedzieć. Stare ateistyczne lewa...

PRÓBY EMANCYPACJI MĘŻCZYZN. NIEUDANY EKSPERYMENT SPOŁECZNY?

  W pierwszej nanosekundzie po Wielkim Wybuchu, kiedy Podlasie istniało już od 1 nanosekundy, żeńska materia zaczęła organizować świat i dbać o pierwotną nukleosyntezę (czyli fuzję protonów i neutronów w złożone jądra atomowe, zwłaszcza deuteru i helu). W miarę rozwoju wszechświata, władzę przejmowały coraz bardziej złożone struktury materii, a w końcu organizmy żywe. Matriarchat był jednak zawsze niepodważalnym prawem, na którym opierała się Natura. Jednak na Podlasiu, gdzie zawsze rodziły się nowe, progresywne trendy naukowe, kulturowe i społeczne, powstała koncepcja, wedle której mężczyźni powinni uzyskać samodzielność i spróbować żyć na własnych prawach, ale też sami zadbać o swój byt. Na początku idea ta wydała się czymś absurdalnym. Nic nie wskazywało na to, że są to istoty zdolne do czegokolwiek poza wychodzeniem z kolegami na piwo. Najpierw pod pozorem polowań i wojen, potem wspólnego oglądania igrzysk, a wreszcie - w czasach realnego socjalizmu - bez żadnych pozorów. Po pr...

John McLaughlin "Binky's Beam /Binky`s Dream".

Dzisiejszego poranka zadzwonił do mnie sam nadredaktor Antycznego Podlasia i szantażem wymusił współpracę. Obsadził mnie w charakterze recenzenta muzycznego, twierdząc że po kilku piwach robię wrażenie wyjątkowego znawcy. Wiedział, że najlepiej łapie się mnie na pochlebstwa, więc się zgodziłem. Tak więc witam wszystkich Antycznych Fanów. Nie wiedziałem jakim kluczem posłużyć się by znaleźć coś na otwarcie, więc poszedłem śladem najlepszego debiutu w jazzie, wszak to też mój debiut. Oto przed Państwem „Extrapolation” wirtuoza gitary Johna McLaughlina, nagrana w 1969 roku. Na płycie pojawili się jeszcze Brian Odges – bass, Tony Oxley – perkusja oraz John Surman na saksofonach (ach ten baryton!!!). Pierwszy raz słuchałem tej płyty jeszcze w czasach antycznych, na strychu mieszkania Lucka Janowicza (syna Sokrata), paląc papierosy Mars i pijąc tanie wino (nie pamiętam marki). Zachwyciła mnie wtedy i trzyma ten zachwyt do dziś. Oszczędna w środkach i nie tak błyskotliwa jak Piątkowa Noc w S...