Przejdź do głównej zawartości

NOWY WOLIN – wierzenia, grupy wyznawcze, wspólnoty religijne

Podobnie jak Podlasie właściwe, tak i Anty(podyczne) (górskie) Podlasie - OD ZAWSZE było miejscem przecięcia i skrzyżowania kultur, przy czym – jak to zwykle bywa – to kultura dominująca krzyżowała kultury niedominujące.

W każdym razie, z tej przedziwnej mieszanki językowo-obyczajowo-kulturowej zrodziła się wielorakość wierzeń i wyznań. Wszyscy tutaj dawali wyraz swojej wierze Wieloma Językami, ale tylko dwoma.

Jak pisała historyczka Julita Charyło-Tuala w 1917 roku, „śród ludności tubylczej, mieszanym językiem słowiańsko-samoańskim mówiącej, wielka mnogość (słownie: sześć) wierzeń się rozpowszechniła, a do dziś większość tutejszych za temi wierzeniami podąża, światła wiary prawdziwej nie znając.”

1). W początkach XX w. najbardziej rozpowszechniony był KULT CARGO-NIKOLAJA.
Jak wiemy, kulty cargo zrodziły się, gdy ludność wysp Pacyfiku odnotowała, że biali ludzie budują pasy startowe i lądowiska, czego wynikiem jest przylatywanie samolotów z żywnością i innymi dobrami, i zaczęła ich naśladować. Tubylcy uznali samoloty przynoszące dary za boskich posłańców (biali ludzie byli tylko nieuczciwymi pośrednikami, którzy rabowali część zsyłanych darów).
Ze zderzenia tych lokalnych wierzeń z przyniesionym z Podlasia kultem św. Mikołaja, zrodził się ten przedziwny ruch wyznawczy, podnoszący owego świętego do rangi najwyższego bóstwa. Czczono go szczególnie intensywnie od 6 grudnia do 6 stycznia. Najwyżej cenioną i pielęgnowaną cnotą duchową była WDZIĘCZNOŚĆ.
Wyrażano ją przede wszystkim wobec Świętego oraz właścicieli latyfundiów rolniczych i kopalń bazaltu (którzy oferowali pracę za całą 1/4 średniej krajowej).

Kult znacznie podupadł w latach Wielkiego Kryzysu (lata 20. i 30. XX wieku), kiedy drastycznie wzrosła akcyza na tytoń i alkohol. Pielęgnowanie WDZIĘCZNOŚCI do dziś przetrwało, choć głównie wśród twórców podcastów i rolek na Insta.

(na zdjęciu: ocalały fragment ikony Cargo-Nikity, lata 80 XIX w.)

Wsiewołod Blumenblaum
16.06.2024



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KIM JESTEŚMY?

KIM JESTEŚMY? Pytacie nas ki m jesteśmy. Właściwie to nikt nas nie pyta, ale przyuważyliśmy, że różnej maści blogerzy/vlogerzy używają tekstu "pytacie nas", żeby sprawić wrażenie, że ktoś się nimi interesuje. Więc korzystamy z dobrego patentu. Skoro zatem chcecie wiedzieć, to posłuchajcie. Redakcja AP to na ogół trzech gości: Marian Kozubko - nasz specjalista od antycznego jazzu. Nie ogarnia technologii i w ogóle niewiele już rozumie. Maluje, spaceruje z żoną i psami, a w wolnych chwilach praktykuje jako inżynier... nie powiemy z jakiej branży, bo to tajemnica. Drugi gość to Wsiewołod Blemenblaum - humanista, wykształciuch, obieżyświat. Zwykle jest w drodze i jak najdzie go wena, przesyła nam korespondencje z różnych zakątków świata. I wreszcie naczelny - Helmut Białostocki. Też inżynier, który pracuje zawodowo, jak ma ochotę (ale nieczęsto mu się to zdarza). Najpłodniejszy z tej trójki. Pisze o wszystkim i o niczym. Trudno coś więcej o nich powiedzieć. Stare ateistyczne lewa...

PRÓBY EMANCYPACJI MĘŻCZYZN. NIEUDANY EKSPERYMENT SPOŁECZNY?

  W pierwszej nanosekundzie po Wielkim Wybuchu, kiedy Podlasie istniało już od 1 nanosekundy, żeńska materia zaczęła organizować świat i dbać o pierwotną nukleosyntezę (czyli fuzję protonów i neutronów w złożone jądra atomowe, zwłaszcza deuteru i helu). W miarę rozwoju wszechświata, władzę przejmowały coraz bardziej złożone struktury materii, a w końcu organizmy żywe. Matriarchat był jednak zawsze niepodważalnym prawem, na którym opierała się Natura. Jednak na Podlasiu, gdzie zawsze rodziły się nowe, progresywne trendy naukowe, kulturowe i społeczne, powstała koncepcja, wedle której mężczyźni powinni uzyskać samodzielność i spróbować żyć na własnych prawach, ale też sami zadbać o swój byt. Na początku idea ta wydała się czymś absurdalnym. Nic nie wskazywało na to, że są to istoty zdolne do czegokolwiek poza wychodzeniem z kolegami na piwo. Najpierw pod pozorem polowań i wojen, potem wspólnego oglądania igrzysk, a wreszcie - w czasach realnego socjalizmu - bez żadnych pozorów. Po pr...

John McLaughlin "Binky's Beam /Binky`s Dream".

Dzisiejszego poranka zadzwonił do mnie sam nadredaktor Antycznego Podlasia i szantażem wymusił współpracę. Obsadził mnie w charakterze recenzenta muzycznego, twierdząc że po kilku piwach robię wrażenie wyjątkowego znawcy. Wiedział, że najlepiej łapie się mnie na pochlebstwa, więc się zgodziłem. Tak więc witam wszystkich Antycznych Fanów. Nie wiedziałem jakim kluczem posłużyć się by znaleźć coś na otwarcie, więc poszedłem śladem najlepszego debiutu w jazzie, wszak to też mój debiut. Oto przed Państwem „Extrapolation” wirtuoza gitary Johna McLaughlina, nagrana w 1969 roku. Na płycie pojawili się jeszcze Brian Odges – bass, Tony Oxley – perkusja oraz John Surman na saksofonach (ach ten baryton!!!). Pierwszy raz słuchałem tej płyty jeszcze w czasach antycznych, na strychu mieszkania Lucka Janowicza (syna Sokrata), paląc papierosy Mars i pijąc tanie wino (nie pamiętam marki). Zachwyciła mnie wtedy i trzyma ten zachwyt do dziś. Oszczędna w środkach i nie tak błyskotliwa jak Piątkowa Noc w S...