Mój dziadek był człowiekiem wielu talentów. Większość życia przepracował w białostockich Uchwytach jako tokarz, ale chwytał się różnych prac. Tuż po wojnie, która pozostawiła Białystok w gruzach (podobnie jak Warszawa został przez Niemców metodycznie zrównany z ziemią) zbudował na Nowym Mieście dom z cegieł, które znosił i zwoził z morza ruin w centrum. Sam wykonał wszystkie instalacje, w tym centralne ogrzewanie, dla którego źródłem ciepła był kuchenny piec; sam skonstruował więźbę i pokrył dach dachówką z odzysku. Sam też zrobił dużą część mebli. Potem zbudował też warsztat, który wyposażył w sprzęt niezbędny dla ślusarza - stolarza - rzeźbiarza - mechanika - elektryka. Realizował tam zamówienia na wyposażenie kościołów i cerkwi, trzykołowe wózki, napędzane silnikami od motocykli, dla spółdzielni mieszkaniowych, katafalki-chłodnie dla zakładów pogrzebowych, meble dla siebie oraz bliższej i dalszej rodziny itd., itp.
Kiedy skończył budowę domu, kupił używany austriacki (wiedeński) zegar, który wtedy miał już prawie 100 lat. Pamiętam jak wybijał godziny, kiedy zdarzało nam się nocować z rodzeństwem u dziadków. Pamiętam też jak dziadek siadał czasem w fotelu pod zegarem z rosyjską siemistrunną gitarą i śpiewał proste piosenki, np. tę:
Jadą, jadą dzieci drogą,
siostrzyczka i brat,
i nadziwić się nie mogą,
jaki piękny świat.
Tu się kryje biała chata,
tu słomiany dach,
przy niej wierzba rosochata,
a w konopiach strach.
(...)
(Tekst Marii Konopnickiej)
Talent muzyczny odziedziczył po swoim ojcu, a moim pradziadku, który z mandoliną zjeździł Rosję i jak Bilbo Baggins przywiózł do domu skarb - mnóstwo srebrnych carskich rubli. Wyciągał je później ze schowków, kiedy ja i moje liczne rodzeństwo przychodziliśmy na świat w czasach socjalistycznej nędzy, i trzeba było kupić wózek, ubranka itp.
Dziadek miał mnóstwo talentów ale też wady. Jedną z nich było zamiłowanie do papierosów. Zmarł na raka w wieku 71 lat.
Zamieszkałem z babcią w domu, w którym spędziłem kilka pierwszych miesięcy życia. Rok później ożeniłem się i przez kolejne pół roku zajmowaliśmy z żoną pokój, w którym po swoim ślubie mieszkali moi rodzice - ze mną (noworodkiem) i moją starszą siostrą.
We wczesnych latach 90’ kwitł dziki kapitalizm, a ja założyłem firmę i po kilkunastu miesiącach pracy było mnie stać na trzypokojowe mieszkanie. Wyprowadziliśmy się, a babcia sprzedała dom i też kupiła mieszkanie, w pobliżu naszego.
Stary zegar przejął mój ojciec. Nie posiadał aż tylu talentów co dziadek (choć był człowiekiem wyjątkowo oczytanym i inteligentnym, pomimo wykształcenia na poziomie zawodówki elektrycznej), ale zaraził nas miłością do książek i muzyki. Miał też wady, podobnie jak jego ojciec i dziadek. Sporo palił i zmarł z powodu niewydolności oddechowej w wieku 76 lat.
Przed śmiercią przekazał mi zegar, który ma obecnie około 160 lat. Nie jestem zegarowym freakiem, jak on (to była jedna z jego pasji), ale na szczęście niewiele muszę wiedzieć. Nakręcam go raz na kilka dni i słucham jak tyka, kiedy spędzam czas w bibliotece. Spieszy się około pół minuty na dobę, ale to nieistotny szczegół. Należy do epoki, w której paradygmatem była jakość i trwałość rzeczy. Odziedziczyłem też po ojcu amplituner Elizabeth HiFi wyprodukowany na japońskiej licencji w Unitrze, w której tata przepracował dużą część życia. Po pół wieku intensywnego użytkowania, nieoceniony Pan Adam S. z Białostoczku - serwisant, któremu powierzam swoje antyczne sprzęty - oczyścił go wewnątrz i na zewnątrz, bo nic więcej nie było przy nim do roboty. Można go używać kolejnych 50 lat.
Pomimo socjalistycznej siermięgi, elektronika produkowana w schyłkowych latach minionego ustroju, wciąż przynależy do epoki, w której trwałość i niezawodność były wartościami nadrzędnymi. Moją pierwszą wieżę Diory kupiłem po kilku miesiącach pracy - 33 lata temu - i słucham na niej właśnie płyty “Promise” Sade. Jeśli ruska katiusza nie trafi w nasz dom, moje dzieci przejmą 200-letni zegar, prawie 100-letnią “Elizabetkę” i 60 czy 70 letnią Diorę.
Nasze telefony, telewizory i samochody wyprodukowane dziś, dawno już zostaną zutylizowane.
HB
Komentarze
Prześlij komentarz