Trudno jest zliczyć zachwyty nad Białymstokiem, wyrażane w pieśni i prozie przez poetów, filozofów, podróżników i władców odwiedzjących nasze miasto. Powszechnie znane są ustępy z "Opisania Świata" Marco Polo, czy "Dziejów" Herodota, sławiące piękno i potęgę Grodu Nad Białą.
Wśród tego chóru wyróżnia się głos Marii Dąbrowskiej, również oczarowanej Perłą (ówcześnie) Centralnej Polski, opublikowany w formie noweli 10 maja 1924 roku w tygodniku "Bluszcz". Powodowana zapewne zazdrością, niuansowała jednak swój podziw, wtrącając drobne przytyki i na siłę dopatrując się smug na obezwładniającym swym pięknem obliczu miasta. Oto niektóre z nich:
"(...) Już po ciemku dojeżdżamy do Białegostoku. Do tego „odrażającego mieściska“, do tej „brudnej dziury“, do tego śmietnika o nieokreślonem kameleonowem obliczu. (...)"
"(...) Oto ulice Sienkiewicza, Lipowa i poboczne. Oto ich przeraźliwa brzydota. W burej niepogodzie zimnej wiosny, chodzi się po nich nieomal z myślą samobójczą. Po stokroć zapytuje się człowiek siebie, w czem widzą cel życia ci ludzie zajęci przecież sprawami
handlowemi, tak dalece mającemi doczesny byt na widoku — w
czem widzą cel życia, jeżeli mogą istnieć w takiem otoczeniu? Ohydne trzypiętrowe kamienice budowane są z kremowych, z bladoróżowych, z czerwonych cegieł, układanych wzorzyście, najeżone są, nazdobione, nabrzydzone.
Niezliczone sklepy, których brudne okna zda się trzasną natychmiast od pstrokatych napchanych wystaw raczej odpychających od kupna, purpurowe i złote pomarańcze, któremi zawalone są wszystkie kąty, stanowią w tej brzydocie rozkoszną gorącą plamę.
Nigdzie tak jak tutaj nie ma się wrażenia, że tłum brudny i lepki mrowi się. Uczucie lepkości, wynikające ze straszliwego, wszędzie rozpostartego brudu przenika wszystko, nie można się oprzeć wrażeniu, że nawet gogusie i wykwintniusie, że wszyscy lepią się troszeczkę. (...)"
i jeszcze:
(...) Zaglądnijmy w sienie, do którejkolwiek z kamienic, w podwórza. Zewsząd bije skisła woń obrzydliwości. Wszędzie cuchną i szumią fontanny brudów, spływając gęstą cieczą do rynsztoków.
W każdym z nich czai się oprócz tego jakiś „dawny" smrodliwy
„dół" - coś, co zaraża cały dom i sprawia, że wszędzie pełno jakichś
mieszkań zawilgoconych, zatrutych, nie do użycia.
Naprawdę, patrząc na to wszystko trzeba w końcu pomyśleć, że zwierzęta, gdyby sobie urządzały tu legowisko, bardziejby dbały o piękno, o wygodę, o czystość. (...)"
Takie to niewielkie skazy dostrzegła w Białymstoku powieściopisarka.
Całość noweli w załączonym skanie.
HB
04.01.2024
Żródło zdjęć: domena publiczna - https://fbc.pionier.net.pl/.../oai:www.wbc.poznan.pl:115614


Komentarze
Prześlij komentarz